poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Rozbudowany warsztat rysownika :)

  Wspomniałem w poprzednim wpisie, że do rozpoczęcia działalności rysownika wystarczy 5 zł. I wcale nie przesadzałem. Dziś, gdybym, odpukać, zbankrutował i został z pustymi kieszeniami, pożyczyłbym od kogokolwiek 5 zł i w ciągu miesiąca stworzyłbym nową firmę. To jest branża, w której kapitał początkowy nie ma znaczenia i można zbudować markę od zupełnego zera.
  Wiadomo, jednak, że w każdej pracy trzeba się rozwijać i jeden ołówek na długo nie wystarczy. Gdy dochodzi się już do porządnej wprawy w jednej technice, próbuje się w kolejnej i kolejnej, i kolejnej. Sprawa całkiem naturalna.       Wówczas potrzebne są nam nowe materiały. Tylko jakie wybrać? Wystarczy wejść do marketu na dział papierniczy by dostać oczopląsu, a co dopiero w porządnym sklepie dla plastyków. Tyle dobra na półkach… 



  W co zainwestować? Jaką firmę wybrać? Chciało by się kupić wszystko po kolei, ale nawet jeśli już dobrze sobie radzicie i macie systematyczne zamówienia, to koszty materiałów znanych i lubianych marek potrafią przyprawić o ból głowy. OK, można założyć, że w tym miesiącu kupię zestaw jednej firmy, w kolejnym miesiącu inne itd. Problem tylko w tym, że jeśli spudłujecie raz, drugi i trzeci i nie traficie w materiały, z którymi będziecie sobie umieli komfortowo poradzić w pracy - wówczas przez trzy miesiące będziecie przeklinać każdy dzień w pracowni.
  Oczywiście, metoda prób i błędów jest najlepszą, która pozwoli Wam znaleźć odpowiednie dla Was ołówki, kredki, farby, papiery czy inne flamastry. Ale na to potrzeba czasu i mnóstwa pięniędzy.
  Jeden wpis nie wystarczy aby omówić wszystkie możliwe opcje, dlatego będę tutaj co jakiś czas dodawał recenzje i testy materiałów różnych firm, a na moim koncie YouTube będziecie również mogli obejrzeć owe recenzje.

  Póki co, chciałbym omówić kilka rzeczy, które nie należą do podstawowego warsztatu, nie są konieczne, ale mi osobiście w pracy strasznie pomagają i bez niektórych z nich, dziś nie wyobrażam sobie dnia. We wspomnianych wyżej recenzjach będę je w kolejnych odcinkach omawiał szczegółowo, tak abyście mogli samo ocenić, czy ich potrzebujecie, chcecie, a może będą Wam zupełnie zbędna.

Ołówki.

  Większość osób do rysowania używa ołówków w drewnianej oprawie. Firm je produkujących jest sporo, znajdziecie je w każdym sklepie dla plastyków a nawet w marketach. Każda szanująca się marka ma cały wachlarz twardości, więc można wybierać i przebierać.

  Moimi ulubionymi ołówkami są jednak bezdrzewne produkty KOH-I-NOOR’a, tzw. ołówki PROGRESSO. 

  Dlaczego je uwielbiam?  Ponieważ rysuje się nimi bardzo szybko. Ołówek 8B nie ma sobie równych przy zarysowywaniu ciemnych miejsc. Czarne plamy, rysowane ołówkami w drewnianych oprawkach, których wkład jest dość cienki, zajmują o wiele więcej czasu. Z uwagi na fakt, iż w swojej pracy musiałem wykonywać po kilka rysunków dziennie, przez wiele lat rysowałem tylko tym jednym ołówkiem. Nie miałem żadnych innych.

  Jednakże ten produkt ma również tą samą wadę co i zaletę. Ponieważ jest miękki i „gruby”, szybko się tępi, trzeba go często temperować, przez co jego żywotność również się skraca. Przy rysowaniu drobnych szczegółów i skomplikowanych elementów - lepiej sprawdzają się klasyczne ołówki.










Gumka.

  To był temat, przez wiele lat, dla mnie w ogóle nie dotknięty. Rysowałem w ogóle bez użycia gumki. Przydawała się tylko wówczas, gdy papier się przypadkowo zabrudził. Dziś bardzo często korzystam z gumek dla uzyskania pewnych efektów, rozświetleń, a nawet często nią rysuję, np. włosy. Pomocne tu są gumki chlebowe, gumki w oprawie drewnianej czy też gumka elektryczna. W ogóle nie używam standardowych gumek, tzw. „myszek”.

Temperówki.

To też jest temat-rzeka.
  W tej kwestii problem nie istniał by wcale, gdyby nie moje zamiłowanie do ołówków PROGRESSO. Ponieważ są one wykonane prawie w całości z grafitu - temperówki na nich bardzo szybko się tępią. Kupowałem przeróżne: metalowe, plastikowe, elektryczne, takiej firmy, śmakiej firmy i efekt zawsze jest ten sam. Dlatego też do strugania progresso kupuję najtańsze plastikowe „marketówki”. 

  Takiej temperówki nie żal wyrzucać po dwóch, trzech dniach. Natomiast porządnych temperówek używam wyłącznie do ołówków i kredek w oprawie drewnianej.

Papier.

  W tym temacie również można zrobić długi osobny wpis i zapewne kiedyś go zrobię. Na razie tylko kilka praktycznych słów. Nie trudno zgadnąć, że przez kilka lat mojej działalności, tak jak to było i w kwestii ołówka - używałem tylko jednego rodzaju papieru. Do dziś mam do niego ogromny sentyment i chyba najprzyjemniej mi się na nim pracuje.
  CANSON fakturowany. Wiem, że za wiele to nie mówi, ale jeśli jakiś sklep go ma i o niego poprosicie, to na pewno będą tam wiedzieli o co chodzi. Sprzedawany jest w formacie 100x70 cm, ale uwaga na cenę. Kosztuje on, w zależności od miejsca, od 2,40 zł  do nawet 15 zł za sztukę. Nie wiem skąd ta rozbieżność, ale tak jest. Ja sam, po ten papier jeżdzę 100 km, by go kupić w odpowiedniej cenie. Ale naprawdę warto. Oczywiście, jeśli ktoś lubi rysować na fakturze. Papier w idealny sposób przyjmuje ołówek, a sam efekt pracy jest po prostu magiczny. Polecam. Spróbujcie.    Oczywiście, nie sposób nie wspomnieć o papierach Fabriano, które również występują w różnych fakturach i kolorach ale są zdecydowanie droższe.
  Za to kupowanie papieru gładkiego przypomina szukanie kwiatu paproci. Pierwszy problem to fatalne warunki przechowywanie w sklepach. W mojej okolicy, w promieniu 50 km tylko dwa sklepy podchodziły do tematu z szacunkiem. W większości przypadków sprzedawcy składają go byle gdzie i byle jak, w konsekwencji arkusze są niczym psu z gardła wyjęte. Moją żelazną zasadą jest nie kupowanie papieru, który ma choć jedno załamanie. Może się komuś wydaje, że przesadzam, ale jeśli takie załamanie wypadnie na środku twarzy rysowanego portretu, to klient zadowolony na pewno nie będzie.
  Druga sprawa to jakość i skład samego papieru. Oczywiście, można kupować wysokiej jakości arkusze znanych firm i generalnie tak powinno się robić, ale okrutnie podnosi to cenę końcową pracy. Jeśli, więc, stawiacie na drogi produkt i cenicie się bardzo wysoko i macie klientów chętnych do wykładania grubej kasy, to nie wahajcie się ani chwili i kupujcie najlepszy możliwy. Ale jeśli tworzycie masowo rysunki, które idą po kilkadziesiąt złotych, np. zabawne karykaturki - nie zawracajcie sobie głowy zbytnio papierem. Wybierzcie tani brystol lub blok techniczny. W tym wypadku polecam blok CANSONA. Można go kupić wszędzie, nawet w markecie, a jego jakość jest zadowalająca do większości projektów.

Kredki.

  W tej kwestii mógłbym pisać godzinami. Z resztą, o czym ja nie mógłbym pisać godzinami? :D
Jeśli będziecie zaglądać na ten blog - musicie się przyzwyczaić do długich tekstów, bo ja tym po prostu żyję i mógłbym gadać, gadać i gadać….
  Jeśli próbowaliście już rysować kredkami to zapewne wiecie jak wielki problem istnieje w kwestii doboru odpowiednich kredek. Jest ich na rynku ogromna ilość a każde nadają się do czegoś innego. Twarde, miękkie, suche, tłuste, okrągłe, kanciaste, drzewne, bezdrzewne, zwykłe, magiczne… Jest tego bez liku. Dlatego odłożę opisywanie kredek na późniejsze testy i recenzje i będę mówił o każdych po kolei w osobnych wpisach.
  Powiem Wam tylko jakich ja używałem od początku. Oczywiście, pierwsze były KOH-I-NOOR Progresso. 


  To był prosty wybór. Po moich ukochanych ołówkach, przyszedł czas na kredki. I znów dość długo używałem tylko ich, myśląc, że są jedyne, których warto używać. Potem próbowałem z kilkoma innymi, tanimi zestawami, które z reguły lądowały w śmietniku i wracałem znów do Progresso upewniając się, że są najlepsze. Z czasem, jednak, zaczęła przeszkadzać mi ich ziarnistość, więc skupiłem uwagę na droższych zestawach. I tak stałem się właścicielem kredek od KOH-i-NOOR Mondeluz 

oraz Polycolor. 


  Mondeluzy były dla mnie za tłuste, a Polycolor jakoś mnie nie przekonywał. Ale stopniowo, rysunek po rysunku, zakochiwałem się w nich. A potem przyszła nowa miłość i przepiękny zestaw LYRA Rembrandt Polycolor. 

A potem Prismacolor… A potem Faber-Castell… Miłość za miłością….




Wrniksy.

  Używacie werniksów do zabezpieczania swoich prac? 
Bo ja nie.
  Używam, uwaga - mała moja tajemnica - lakieru do włosów. Poważnie. Efekt ten sam, a koszt o wiele mniejszy. Oczywiście, obrazu olejnego nie zabezpieczyłbym lakierem, ale ołówek na papierze nie jest zbyt wymagający.

  Jest jeszcze cała masa przeróżnych rzeczy, które zagracają moją pracownię: pędzelki, tortillony, nożyki, markery, żele, przedłużacze, uchwyty, węgle, kredy, farby, taktury… i sam nie wiem co jeszcze. O wszystkich tych cudownościach porozmawiamy sobie w przyszłości.

  Pamiętajcie tylko o jednym. Do rozpoczęcia działalności rysownika, potrzeba naprawdę niewiele. Ale z czasem, naturalnie, będziecie chcieli coraz więcej i coraz to nowszych rzeczy. To zupełnie normalne, ale potrafi doprowadzić do kryzysu finansowego. 
  Nie wszystko na raz. Po kolei. Nie rzucajcie się od razu na wielkie, drogie zestawy. Większość z tych produktów można kupić na sztuki, luzem. Jeśli nie w zwykłych sklepach to przez internet. Jeśli chcecie sprawdzić, czy będą Wam odpowiadały kredki Faber-Castell Polychromos to nie kupujcie od razu zestawu 120 kolorów w drewnianej skrzynce, ale kupcie kilka najważniejszych kolorów i sprawdźcie jak się z nimi pracuje.
Pozwoli Wam to uniknąć bardzo drogich i bolesnych pomyłek…





6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Witam. Ciekawie piszesz o kolejnych krokach rozwoju, nazwijmy ogólnie, artysty - oby tak dalej. Część spostrzeżeń pokrywa się z moimi własnymi z wyjątkiem tematu zarobkowego - tej strony nie liznąłem.
Piszesz o werniksach czy to jest to samo co fiksatywa? Użyłem raz, no i mój rysunek gałązki pomidorów zamienił się w gałązkę przemrożonych pomidorów. Czy są czy trzeba się liczyć z tym, że każda fiksatywa zmienia rysunek? Czasem trzeba zabezpieczyć rysunek, jeśli się chce, żeby jednak przetrwał parę lat.

Pozdrawiam

Romek

Unknown pisze...

Romku, przede wszystkim dziękuję za opinię. Każda jest dla mnie ważna, każda motywuje i naprowadza.

Generalnie rzecz ujmując, można przyjąć, że werniks to to samo, co fiksatywa, jeśli brać pod uwagę działanie i efekt. Choć werniksów używa się nie tylko do zabezpieczania końcowego prac, ale na razie nie będę się w to wgłębiał.
Z fiksatywami należy obchodzić się bardzo ostrożnie i jeśli jej używasz, polecam nakładać kilka warstw, bardzo delikatnych, dosłownie mgiełek. I każdą kolejną warstwę nakładasz dopiero gdy poprzednia wyschnie. Proces dość żmudny ale konieczny.

Polecam, jednak, przed użyciem fiksatywy,. lakieru, czy werniksu na właściwej pracy - spróbować najpierw czy nie wystąpi negatywna reakcja - na jakiejś próbce. Uzywałem w życiu różnych lakierów i niektóre powodują naprawdę cudaczne efekty. Zdarzyło mi się polakierować rysunek wykonany ołówkiem i białą kredą, a efekt był taki, że z rysunku dosłownie zniknęła cała biel :D

O zabezpieczaniu prac będzie tutaj jeszcze osobny wpis, więc serdecznie zapraszam.

Póki co, pozdrawiam i życzę wielu udanych dzieł :)


Mikaneko pisze...

Jako, że preferuje rysowanie na małych formatach chciałam dopytać o szczegóły polecanego papieru Cansona i czy odpowiada on któremuś z produkowanych przez nich bloków? Sama używam tej firmy czarnego bloku technicznego, zwykłego rysunkowego oraz sketchbooków z serii sketch i mixed media. Czy chodzi o coś w typie bristol vellum? Gramatura? Rozumiem, że to posty dla początkujących, ale sama za taką osobę się uważam i jednak przydałoby się w postach profesjonalisty więcej takich konkretów ;)

Frostweb pisze...

Super post! Bardzo mnie zainteresowałeś tą tematyką!

Klaudia pisze...

Super wpis :) Pomysł z lakierem genialny w swej prostocie :)

Unknown pisze...

Masz dar przekazu informacji, będę tu zaglądać, szacunek - Anna W.